Jak tylko mama ucałowała mi czoło
i wyszła z nadzieją, że zasnę, ja zaraz wstałam. Byłam tak
podekscytowana, że po prostu nie potrafiłam zasnąć. Jak byłam
małym szkrabem to odwiedziłam Coronę, ale pamiętam tylko jakieś
nieistotne szczegóły.
Ostatnio nie chodziłam późno spać,
zaledwie chwilę po zachodzie słońca, więc nie miałam jakiś
wyrzutów, by poprosić służbę o przyniesienie moich skrzyni na
ubrania. Dostałam je właśnie od wujków, bym częściej do nich
jeździła. Były to wielkie mahoniowe kufry z metalowymi
usztywnieniami na rogach, ozdobione mnóstwem malutkich złotych
słońc, które nadawały im niepowtarzalny wygląd. Zamykane były
na wielkie kłódki, a każda z nich miała inny kluczyk, które
musiałam nosić cały czas ze sobą. Niby wszystkie były takie
same, ale naprawdę każdy był inny, bo wyróżniały ich namalowane
na pokrywie niepowtarzalne obrazy ukazujący jakiś pejzaż z Corony.
Z tego co wiedziałam, robili je artyści na specjalnie zamówienie
króla. Trzy z nich przedstawiały piękne ogrody latem, gdzie natura
rozkwitała w pełni, jeden to jesienny widok pola, gdzie ludzie
zbierali wyhodowane przez siebie dobra. Jednak mój ulubiony
przedstawiał zimowy pejzaż lasu, gdzie wszystkie drzewa pokryte
były szadzią i drobnym śniegiem, po polanie chodziły lis i
wiewiórka w swoich zimowych szatach, a w centrum widniał jeleń
jako król lasu w swojej rozłożystej koronie, na których jakby na
chwilę przycupnęły ptaki, które nie odleciały na zimę - w
szczególności wróble, sikorki i ze swoim czerwonymi brzuchami
gile. Na to wszystko prószył jeszcze drobniutki śnieg, który
połyskiwał w słońcu przedzierającym się przez chmury i gałęzie
drzew.poniedziałek, 28 grudnia 2015
wtorek, 15 grudnia 2015
Moje 9 LA :D
Jeju... Zapomniałam kompletnie, że dostałam już ponad miesiąc temu nominację.
Miałam ostatnio naprawdę urwanie głowy.. :/
Bardzo dziękuję Vanfanell Viceroy i gorąco polecam jej świetnego bloga - "Porwać dla żartów niebo" :*
czwartek, 3 grudnia 2015
Rozdział 29 "Bezczynność"
Bardzo
chciałam jakoś pomóc swojej rodzinie... Ale czy ktoś wie może
jak? Nie mogłam znaleźć żadnego sposobu, by im nie przeszkodzić.
Powinnam być jak rycerz w lśniącej zbroi, który ochrania
księżniczkę przed okropnym, ziejącym ogniem smokiem. Jednak
czułam się tak jakbym nie miała wcale żadnej zbroi, która mogła
uchronić mnie przed ciętymi uwagami ojca, a na dodatek żadnego
miecza by mu się przeciwstawić. Zostałabym pożarta w pierwszej
kolejności, wręcz jako przystawka.
Czułam
się po prostu bezsilna. Chciałam nawiązać jakiś kontakt z Anką,
ale miałam zakaz wychodzenia z łóżka, nałożony nie tylko przez
służbę, ale i przez mamę. Wyglądała na zmęczoną za każdym
razem jak do mnie przychodziła, bez względu czy był ranek czy
wieczór. Nie chciałam dokładać jej kolejnych trosk.
Subskrybuj:
Posty (Atom)