poniedziałek, 28 grudnia 2015

Rozdział 30 "Wyjazd"

   Jak tylko mama ucałowała mi czoło i wyszła z nadzieją, że zasnę, ja zaraz wstałam. Byłam tak podekscytowana, że po prostu nie potrafiłam zasnąć. Jak byłam małym szkrabem to odwiedziłam Coronę, ale pamiętam tylko jakieś nieistotne szczegóły.
   Ostatnio nie chodziłam późno spać, zaledwie chwilę po zachodzie słońca, więc nie miałam jakiś wyrzutów, by poprosić służbę o przyniesienie moich skrzyni na ubrania. Dostałam je właśnie od wujków, bym częściej do nich jeździła. Były to wielkie mahoniowe kufry z metalowymi usztywnieniami na rogach, ozdobione mnóstwem malutkich złotych słońc, które nadawały im niepowtarzalny wygląd. Zamykane były na wielkie kłódki, a każda z nich miała inny kluczyk, które musiałam nosić cały czas ze sobą. Niby wszystkie były takie same, ale naprawdę każdy był inny, bo wyróżniały ich namalowane na pokrywie niepowtarzalne obrazy ukazujący jakiś pejzaż z Corony. Z tego co wiedziałam, robili je artyści na specjalnie zamówienie króla. Trzy z nich przedstawiały piękne ogrody latem, gdzie natura rozkwitała w pełni, jeden to jesienny widok pola, gdzie ludzie zbierali wyhodowane przez siebie dobra. Jednak mój ulubiony przedstawiał zimowy pejzaż lasu, gdzie wszystkie drzewa pokryte były szadzią i drobnym śniegiem, po polanie chodziły lis i wiewiórka w swoich zimowych szatach, a w centrum widniał jeleń jako król lasu w swojej rozłożystej koronie, na których jakby na chwilę przycupnęły ptaki, które nie odleciały na zimę - w szczególności wróble, sikorki i ze swoim czerwonymi brzuchami gile. Na to wszystko prószył jeszcze drobniutki śnieg, który połyskiwał w słońcu przedzierającym się przez chmury i gałęzie drzew.

wtorek, 15 grudnia 2015

Moje 9 LA :D


Jeju... Zapomniałam kompletnie, że dostałam już ponad miesiąc temu nominację. 
Miałam ostatnio naprawdę urwanie głowy.. :/ 
Bardzo dziękuję Vanfanell Viceroy i gorąco polecam jej świetnego bloga - "Porwać dla żartów niebo" :*

czwartek, 3 grudnia 2015

Rozdział 29 "Bezczynność"

   Bardzo chciałam jakoś pomóc swojej rodzinie... Ale czy ktoś wie może jak? Nie mogłam znaleźć żadnego sposobu, by im nie przeszkodzić. Powinnam być jak rycerz w lśniącej zbroi, który ochrania księżniczkę przed okropnym, ziejącym ogniem smokiem. Jednak czułam się tak jakbym nie miała wcale żadnej zbroi, która mogła uchronić mnie przed ciętymi uwagami ojca, a na dodatek żadnego miecza by mu się przeciwstawić. Zostałabym pożarta w pierwszej kolejności, wręcz jako przystawka.
   Czułam się po prostu bezsilna. Chciałam nawiązać jakiś kontakt z Anką, ale miałam zakaz wychodzenia z łóżka, nałożony nie tylko przez służbę, ale i przez mamę. Wyglądała na zmęczoną za każdym razem jak do mnie przychodziła, bez względu czy był ranek czy wieczór. Nie chciałam dokładać jej kolejnych trosk.
Snow-Falling-Effect