- Żartujesz?! -
krzyknęłam zdenerwowana.
- Nie. - odpowiedział
Czkawka spokojnie.
- A-ale...
- Potrafisz. - jego głos
był przesadnie spokojny. - Aby coś osiągnąć musisz pokonać swój
strach.
- Tego nie pokonam...
Przede mną stał ten sam
brązowy smok, który o mało mnie nie zabił, a teraz Czkawka
wymyślił sobie, że będę na nim lecieć. Czyż to nie jest
śmieszne?!
Byliśmy w „stajni dla
smoków”, bo tylko tak to mogłam nazwać. Każdy smok znajdował
się w swoim boksie i jak nie był u boku swojego właściciela, a
nie mógł mieszkać z nim w domu, to tutaj znajdował się jego
drugi dom. Większość smoków w tych boksach jednak nie miała
właściciela i czekała na swojego „wybawcę” z metalowych krat.