sobota, 13 czerwca 2015

Rozdział 18 "Prawda boli?"

  Zima ustała zupełnie. Wszędzie było zielono i kwieciście. Z pobliskich krain coraz częściej zaczęli przypływać cudzoziemcy, którzy sprzedawali swoje wyroby lub kupowali nasze tkaniny. Arendelle była znana ze świetnych materiałów i uszytych z nich pięknych kreacji. Wiosna rozpoczynała ruch handlu, gdyż morze nie było już zamarznięte.
Patrzyłam na krzątających się ludzi z okna pokoju. Wreszcie na zegarze wybiła siódma. Nie spałam od dobrych dwóch godzin, ale nie mogłam się zebrać, by wstać i wyjść. Założyłam nową sukienkę w kwiaty i pobiegłam czym prędzej do jadalni.
  - Co tak wcześnie słonko? - zapytał tata. - Zazwyczaj pojawiałaś się po ósmej...
  - Nie mogłam spać. Obudziły mnie pierwsze promienie słońca i długo czekałam na ten dzień. - odpowiedziałam.
  - Nie dziwię się. - mama przytuliła mnie mocno. - Pierwszy dzień wiosny jest jednym z najlepszych festynów w Arendelle. Wszystko jest już dopięte na ostatni guzik. Na głównych ulicach porozstawiane są różne kramy z cudowną zagraniczną biżuterią lub przysmakami z innych krain. Przed wejściem do teatru jest organizowany spektakl, żeby wszyscy mogli go obejrzeć, a przed wejściem do portu jest zorganizowana przez cudzoziemców zabawy dla najmłodszych. A... Pamiętaj żeby przyjść na plac po zmierzchu, bo będą puszczane fajerwerki. - widać, że jest bardzo przejęta dzisiejszym dniem.
  - M-mogę wyjść w takim razie z zamku? - zapytałam z nadzieją.
  - Myślę, że tata nie będzie miał nic przeciwko? - obie jednocześnie zerknęłyśmy na tatę.
  - Tak, tak. Tylko nie zrób żadnych głupstw. - uśmiechnął się.
  Dawno nie wiedziałam ich tak radosnych. Może wiosenna aura miała w to jakiś wkład? Nie mogłam uwierzyć, że rodzice pozwalają mi wyjść z zamku! To było niewiarygodne!
  Uściskałam ich mocno i w biegu zjadłam śniadanie. W drzwiach jadalni czekał na mnie Kai z przygotowanym koszykiem pełnym jedzenia. Dzisiaj nie musiałam wychodzić tunelem, więc Kai zaprowadził mnie do innego tylnego wyjścia. Nie mogłam przecież wyjść głównym, bo bramy są zamknięte i nawet zaryglowane... Ciekawa byłam czy rodzice wyjdą na główny plac, by także świętować pierwszy dzień wiosny.
  Gdy już wyszłam z terenu zamku Kai życzył mi jeszcze miłego dnia. Zaczęłam iść w stronę domu Jack'a. Przechodząc przez uliczki spotkałam wiele dzieciaków, które jak tylko mnie zobaczyły zaczepiały mnie i pytały, czy nie mam w koszyku jakiś słodyczy. Gdy zajrzałam do niego okazało się, że w zasadzie są tam same słodkości, więc dzieciaki nie odstępowały mnie na krok. Wreszcie jak zapukałam do drzwi, mój koszyk był już zupełnie pusty. Ku mojemu zaskoczeniu drzwi nie otworzył nikt z domowników, ale Roxi.
  - Hej - próbowałam zagadać. - Jest Jack w domu?
  - Tak... - syknęła.
  Z jej oczu ciskały błyskawice. Wiedziałam, że nie pałała do mnie sympatią, ale myślałam, iż może ma dzisiaj wreszcie dobry humor. Nie mogłyśmy się dalej dogadać. Po tej pamiętnej bitwie na śnieżki, mogłabym przysiąc, że nawet mnie polubiła, ale to było tylko złudzenie. Unikała mnie jak ognia, ale jak musiałyśmy się widzieć, traktowała mnie jak powietrze i dalej ciskała we mnie piorunami.
  - Elsa! - Jack wybiegł z domu, jednocześnie niestety potrącając Roxi, i mocno mnie przytulił.
  - Uuuu... - zawołały dzieciaki wokół.
  - Teraz krzyczcie sobie "uuuu"... - powiedział Jack i mnie pocałował.
  - Bleee...
  Słychać było dźwięk obrzydzenia i nagle wokół nas zrobiło się pusto. Żadne z dzieciaków nie chciało na to dalej patrzeć. Gdy Jack odsunął się ode mnie, a ja strasznie się zawstydziłam.
  - Zaraz wrócę. Muszę pomóc Emmie się spakować. Mam nadzieję, że pomysł z piknikiem nie jest zły?
  - Może nie byłby najgorszy, ale dzieciaki zabrały mi wszystko co miałam w koszyku... - dodałam z lekkim zakłopotaniem.
  - Masz koszyk, a to połowa sukcesu. - wziął go ode mnie. - To również Ciebie zapakuje. Poczekaj dosłownie piętnaście minut i idziemy.
  Na odchodne pocałował mnie w czoło i poleciał z powrotem do domu.
  - Niedobrze się robi jak się na Was patrzy... - syknęła Roxi.
  W tym momencie przypomniała mi, że ona także tu jest. Zrobiło mi się trochę głupio, że widziała to wszystko, ale przecież zawsze mogła wejść do środka.
  - Wiesz, że on to wszystko robi z litości?
  - Że co proszę?
  - Ależ tak, księżniczko. - dodała z sarkazmem. - Myślisz, że gdybyś nie była z rodziny królewskiej to miałabyś u niego jakiekolwiek szanse? Odpowiedź brzmi: nie.
  - Skąd Ci to przyszło w ogóle do głowy?
  - Spójrz! Gdziekolwiek jesteście wokół Was są same dzieciaki i także, no cóż dziewczyny, które zrobiłyby wszystko, aby Jack był ich. Więc dlaczego jest właśnie z Tobą?
  - Słuchaj ja... - próbowałam powiedzieć cokolwiek na swoją obronę.
  - Dlaczego to właśnie ty jesteś "jego dziewczyną"? - Roxi przerwała mi w pół słowa. - Przecież w ogóle do niego nie pasujesz. Nie jesteś Jego warta. Jest tylko z Tobą z litości. Wie o twojej przeszłości i nie nie chce Ci robić przykrości. On jest za dobry....
  - Nie wiem do czego zmierzasz, ale proszę...
  - Uważasz się za nie wiadomo kogo i myślisz, że wszystko co robisz ujdzie ci płazem?
  - O czym ty w ogóle mówisz?
  - O czym mówię? Naprawdę jesteś taka niedomyślna? Taka primadonna, a nie wie o czym mówię! Też mi księżniczka!
  - Słuchaj, proszę skończmy tę rozmowę, bo nie widzę w niej jakiegokolwiek sensu...
  - Elsa, spójrz na siebie. Jesteś potworem. Ranisz wszystkich wokoło. Twoja moc jest zabójcza, a przynajmniej toksyczna dla innych. Anna i Jack żyją tylko przy pomocy tych małych trolli, które były dla Ciebie tak dobre, że wymazały im pamięć. Gdyby nie one to zostałabyś sama. Sama w ciemności swojej komnaty. I nikt nie starałby się otworzyć drzwi, by Cię stamtąd wyciągnąć.
  Nie mogłam wykrztusić ani słowa. Stałam jak zamurowana. W głowie słyszałam tylko "Jesteś potworem". Chciałam zapytać skąd wie o tym wszystkim, ale słowa nie chciały mi przejść przez gardło. Czułam wielką gulę w gardle, a w oczach zaczęły gromadzić się łzy, które tylko czekały by spłynąć po policzkach.
  - Jack "kocha", to chyba jednak za wielkie słowo, Cię tylko dlatego, że nie wie o tym co mu zrobiłaś. Twoje kochane małe trolle troszeczkę przemieszały mu pamięć i dały fałszywy twój obraz. Gdyby nie to już więcej byś Go nie zobaczyła.   Nie wytrzymałam już. Tego było dla mnie za wiele. Łzy leciały już ciurkiem. Chciałam uciec stamtąd, ale nie miałam siły, by zrobić chociaż jeden krok.
  - Oj oj oj... - Roxi jednak kontynuowała dalej. - Prawda boli? Mam dla Ciebie propozycję. Radzę ci zostawić Jack'a w spokoju. Zrobisz mu tylko większą krzywdę, jeżeli dłużej będziecie razem. Wierz mi. On Ciebie nie chce, ale nie wie jak ci to powiedzieć. Jack nie potrafi mówić wprost, bo nie chce Cię urazić. Ale ja nie będę ci owijać w bawełnę. Odejdź stąd i radzę ci więcej się tutaj nie pokazywać.
  Roxi wbiła mi nóż w samo serce. Wiedziała jak bardzo kocham Jack'a. Może jednak miała rację? Może robię mu większą krzywdę jak z nim jestem? Wszystko straciło dla mnie sens. Nie miałam żadnego celu przed sobą. Czułam się nikomu niepotrzebna i niechciana. Ale przecież byłam pewna, że Jack też mnie kocha tak jak ja jego. Nawet chociażby ta scena pocałunku przed chwilą...? Może to faktycznie było tylko złudzenie. Postanowiłam, że odejdę. Nie chcę Go dalej krzywdzić.
  Cała zapłakana pobiegłam w stronę domu. Nic nie miało sensu. Mijając wszystkich napotkanych ludzi czułam na sobie ich wzrok i to jak się mnie boją. Odsuwali się wszyscy żebym tylko nikogo nie dotknęła i nie zamroziła. Niestety mogłam to zrobić...


  Pisanie ostatnio mi nie idzie, bo nie potrafię ubrać w słowa to, co chce przekazać. Dlatego tak długo... Przepraszam wszystkich, którzy cierpliwie czekali na ciąg dalszy i mam nadzieję i bardzo bym chciała, aby kolejny rozdział powstał trochę szybciej niż ten....

2 komentarze:

  1. Rox! Ty wstrętna, głupia............kurcze! Szkoda słów! Elsa, nie słuchaj jej ona na pewno się w Jacku zakochała i chce was rozdzielić! Jack cie kocha NA SERIO!!!
    Czekam na szybki next i weny życzę!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nareszcie!!! Doczekałam się! A więc wiem, że z pisaniem czasem troszkę ciężko. Masz coś na myśli, ale takie: "kurde, jak to napisać". Nawet czasem braknie słów na niektóre gesty. Naprawdę przepięknie piszesz, baaaardzo niecierpliwie czekam na następny rozdział. Pozdrawiam cieplucho, życzę duuuuużo weny i duuuuużo czasu na pisanie.

    OdpowiedzUsuń

Snow-Falling-Effect