Pierwszą rzeczą, którą
zrobiłam, gdy tylko weszłam do pokoju to poprosiłam, by nalano mi
gorącej wody do wanny. Gorąca kąpiel to coś czego mi było
trzeba. W najniższej szufladzie komody wyszukałam kulki do kąpieli,
które dostałam jakiś czas temu od wujków z Corony. Gdy wrzuciłam
jedną do wody, po całej łazience rozniósł się zapach lawendy, a
w samej wodzie wytworzył się tuman bąbelek, które wręcz wołały
bym się w nich zanurzyła.
Jak już całą służba
wyszła z mojego pokoju, ja mogłam wreszcie zdjąć z siebie ubranie
i obejrzeć w lustrze. Odmrożenia wyglądały okropnie, byłam cała
spuchnięta, a do tego miałam też olbrzymie siniaki, które miały
intensywny fioletowy i zielony kolor. Wszystko razem pokrywało
szczególnie dolną część ciała, ale także ręce co wyglądało
trochę jak noc z zorzą polarną bez gwiazd, ale niestety nie aż
tak pięknie.
Szybko zanurzyłam się w
wodzie i oblała mnie fala gorąca – od czubka głowy aż po końce
palców. Na samym początku myślałam, ze tak ma być, jednak
musiałam szybko wyskoczyć, bo myślałam, że poparzę sobie skórę.
I tyle by było z mojej
pięknej i długiej kąpieli. Nie wyobrażałam sobie bym mogła
wejść do niej jeszcze raz. Piekła mnie cała skóra jakbym zaczęła
palić się żywcem. Raczej nie miało na to wpływu sama gorąca
woda, bo w takiej zawsze się kąpałam. Ten ból spowodowała nagła
i ogromna różnica temperatury na moim ciele. No nic...Umyłam się
trochę byle jak, ale czym prędzej, by się jeszcze bardziej nie
wyziębić, założyłam grubą piżamę i wskoczyłam do łóżka.
Gdy przykryłam się szczelnie pierzyną, a moja głowa dotknęła
poduszki, natychmiast zapadłam w sen.
***
Obudziło mnie pukanie do
drzwi. Nie zdążyłam powiedzieć nawet „proszę”, a goście już
wpakowali się do mojego pokoju. Nie mogłam otworzyć oczu, ale po
przyciszonej rozmowie wiedziałam, że to moi rodzice. Prawda jest
taka, że bałam się otworzyć oczu. Bałam się tego co miało stać
się za chwilę – tych wszelkich pretensji, wybuchu ojca i Bóg wie
czego jeszcze.
W końcu nie mogłam
udawać w nieskończoność, że śpię i ujrzałam ojca, którego
twarz nabrała kolor purpury i mamę, która bardzo starała się
jakoś temu załagodzić.
- Jak mogłaś...?! - w
końcu ojciec wybuchł.
- Kochanie, daj spokój...
- mama nieudolnie starała się coś zrobić...
- Jak mogłaś opuścić
zamek bez mojej wiedzy?! - gdybyś wiedział ile razy już to
robiłam...
Przewróciłam tylko
oczami, choć wiedziałam, że i za to mi się zaraz oberwie. Ojciec
zaraz rozpęta awanturę stulecia, a ja wolałam się nie wtrącać
ani jednym słowem. Czasami to działało...
- Ale spójrz skarbie –
jest cała i zdrowa...
- I co z tego?! - znów
jej przerwał.
Co z tego?! Zaczęłam
gotować się od środka. Wiedziałam, że już od dawna niewiele go
obchodziłam, ale mógł przynajmniej nie okazywać tego aż tak
dosadnie. Czułam jakby dołożył mi kolejną szpilę do mojego już
mocno poranionego serca... Ono mogło już naprawdę wiele nie
wytrzymać... Rozpadało się coraz bardziej...
- …musisz być bardziej
odpowiedzialna, skoro uważasz się za taką dorosłą... - słyszałam
zaledwie urywki z jego krzykliwego monologu.
Gdybym była silniejsza
mogłabym mu coś odpowiedzieć, coś takiego co by mu w pięty
weszło. Bo przecież jestem odpowiedzialna... Prawda? Ale dlaczego
on uważa mnie za najgorsze nieszczęście, które chodzi po tej
ziemi?
- ...niedługo ty
przejmiesz tron i nie chcę więcej słyszeć o twojej
niekompetencji, nieodpowiedzialności i innych defektach!...
Defektach?! Naprawdę nie
mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam! To był cios poniżej pasa!
Czułam jak moje policzki aż wrzą i miałam nadzieję, że nie
wybuchnę, ale czasami człowiek nie może wytrzymać rzucanych w
jego stronę obelg.
- Dlaczego mi to robisz?!
Dlaczego się tak zachowujesz?!
- Staram się spełnić
twoje oczekiwania! - wykrzyknęłam mu w twarz.
- To za mało się
starasz!
- Nie jestem maszyną
tylko twoją córką...!
Pod koniec głos mi się
załamał. Ryczałam i krzyczałam. Myślałam, że jak wykrzyczę
całą złość, którą żywiłam do ojca to będzie mi lepiej.
Jakże się myliłam! Każde słowo wypowiedziane później przez
ojca raniło mnie jeszcze bardziej. Każda łza, która spłynęła
po moim policzku symbolizowała ból i tęsknotę. Tęsknotę za
czymś co już nigdy nie wróci.
Chciałam by ojciec
przestał na mnie krzyczeć. Chciałam by przestał mieć takich
wygórowanych oczekiwań do mojej osoby, bo naprawdę się starałam,
ale musiałabym stać się kimś zupełnie innym by to wszystko
spełnić, ale nawet jakbym zmieniła całkowicie swój charakter to
niektórych rzeczy nie byłam w stanie usunąć ze swojego życia.
Chciałam by ojciec mnie przytulił jak kiedyś. Tak jak pocieszał
mnie i pomagał wstać, jak uczył mnie jeździć na rowerze, a gdy
kolejny raz stłukłam kolano, przytulał mnie mocno i mówił, że
szybko się zagoi, a jak wróciliśmy do zamku przynosił mi podwójną
porcje lodów truskawkowych na poprawę humoru. Albo jak czasami
zabierał mnie do kuchni i piekliśmy obrzydliwe ciasto, którego
nawet pies nie chciał zjeść, bo nigdy nie umieliśmy trzymać się
przepisu, a na dodatek zawsze się przypalało, jednak było przy tym
dużo zabawy i śmiechu. Albo jak kiedyś bawił się ze mną w berka
lub huśtał razem ze mną na huśtawce. Spędzaliśmy wtedy
wspaniałe chwile, z uśmiechem od ucha do ucha, z bolącymi od
śmiechu brzuchem. Miałam w nim ogromne oparcie i świetnie się
dogadywaliśmy.
Jednak teraz patrząc na
niego przez pryzmat mojego dzieciństwa, osoba, która wrzucała na
mnie od najgorszych nie przypominała w żaden sposób mojego
ciepłego taty. Był dla mnie kompletnie zimny i obcy. Jego oczy
przepełnione były goryczą i obrzydzeniem do mojej osoby. Takie
oczy widziałam w swoich koszmarach, gdzie mówił, że już mnie nie
kocha. Zastanawiałam się czy faktycznie tak jest. Czy faktycznie
mnie nienawidzi...?
- Kochani, może już
wystarczy... - powiedziała mama jak zwykle spokojnym i opanowanym
głosem.
- A ty czego się jeszcze
wtrącasz?! - wykrzyknął ojciec mamie w twarz.
Nigdy nie wiedziałam jak
rodzice się kłócili, a na pewno ojciec nigdy nie podnosił głosu
na mamę. Ona wyglądała na bardzo zaskoczoną, a ojciec jakby
musiał przetrawić słowa, które przed chwilą wypowiedział. Od
razu jego wzrok złagodniał, tak jak rysy jego twarzy. Wyglądała
jakby sam nie wierzył w to co zrobił.
- J-ja... - mówił jakby
brakło mu nagle języka w gębie.
- Chyba musimy w końcu
poważnie porozmawiać. Ostatnio naprawdę przesadzasz. Musisz się
wreszcie opanować.
- Kobieta nie będzie mi
rozkazywać...
Znowu złość do niego
wróciła i zamachnął się ręką. Przyznam, że wiele razy się na
mnie wydzierał, ale mogłam jakoś to przeżyć, ale żeby wydzierał
się na mamę? To było jeszcze gorsze. Jego ręka nabierała
prędkości i mknęła w kierunku twarzy mamy. Ta jakby przygotowała
się na cios i zamknęła tylko oczy.
- Tato!
To nie byłam ja, choć
bardzo tego żałowałam. Czas w tej chwili się jakby zatrzymał. W
drzwiach stała Ania, która przypominała mi teraz taką samą małą
dziewczynkę, którą poraziłam lodowym promieniem. Jej wielkie oczy
przepełnione były przerażeniem. Wyglądała jakby miała się za
chwilę rozpłakać. Spojrzałam na mamę, która na dźwięk jej
głosu natychmiast otworzyła oczy i chciała jakoś ochronić ją
przed ojcem.
Jednak jego dłoń w końcu doszła do policzka mamy i
wydał okropnie głośny dźwięk. Mama skuliła się w pół, a do
niej czym prędzej podbiegła Anka. Mama miała na policzku ogromną
czerwoną plamę.
Rozwój wszystkich
zdarzeń dział się dla mnie zbyt szybko. Jednak wstałam szybko z
łóżka i podbiegłam do mamy. Nie wiedziałam co było gorsze –
to, że ojciec mnie nie akceptował czy, że stał się on tyranem,
który wyżywa się na własnej rodzinie. Chciałam coś zrobić,
uchronić najbliższych przed nim, ale jak?
- P-przepraszam...
Wszystkie zwróciłyśmy
w jego stronę wzrok. Sam był przerażony tym co zrobił. Podszedł
bliżej mamy by zobaczyć bliżej co zrobił, ale wszystkie zgodnie
cofnęłyśmy się parę kroków.
- P-proszę
przestańcie...
- Wyjdź stąd.
Głos mamy był wręcz
lodowaty, tak samo jak powietrze, jakie zrobiło się w pokoju.
Ojciec popatrzył na mamę przepraszającym wzrokiem. Jakby to co
zrobił wcale nie było zamierzone. Jakby wręcz coś go opętało,
bo przecież nigdy nie był taki okrutny. Jednak posunął się do
takiej koszmarnej rzeczy. Nie wiedziałam, czy kiedykolwiek mama mu
to wybaczy, ale ja na pewno nie. Nie pozwolę by ktokolwiek krzywdził
moją rodzinę. Muszę się postarać by jakoś ochronić ją w
każdym możliwym momencie. Bo teraz tylko one mi zostały. Mama i
Ania. I Emma... Która pewnie też ryczy jak ja w środku. Muszę z
nią porozmawiać...
Ojciec wyszedł bez
szemrania z pokoju. Zastanawiałam się czy nie rozwali po drodze
czegoś więcej niż naszego zaufania. Bałam się go. Mógł mnie
nazwać potworem, ale to on był sto razy gorszy. Przeszedł samego
siebie. Ale dlaczego tak się zmienił? Co w niego wstąpiło? Chyba
nigdy nie otrzymam odpowiedzi.
- J-jak się czujesz? -
zapytała Ania po chwili milczenia.
Mama na dźwięk tych
słów od razu się wyprostowała i otrzepała swoją suknię z
niewidzialnego kurzu. Spojrzała na nas swoim miłym wzrokiem i wręcz
mogłabym uwierzyć w jej wewnętrzny spokój, gdyby nie pulsujący
policzek i oczy, w których krył się ogromny ból i przerażenie.
- Dziewczynki wszystko
dobrze. Elsa połóż się. Musisz wypocząć. A ty Aniu powinnyśmy
już iść. Chcecie może coś?
Obie pokręciłyśmy
głowami. Zerknęłam jeszcze na siostrę i nasz wzrok się
skrzyżował. Przesłałyśmy sobie nieme „Będzie dobrze” i
uśmiechnęłyśmy się lekko. Mama zamknęła za sobą i Anią
drzwi.
Znowu zostałam sama.
Sama ze swoimi przemyśleniami...
Przepraszam, że tak
długo, ale w ostatnim czasie strasznie dużo rzeczy złożyło się
na jeden czas. Remont, nadmiar nauki, brak kompa oraz inne mniej czy
ważne rzeczy.... I tak z 1 października, kiedy zaczęłam pisać
rozdział, nagle zrobił się 29 i takie „JAK?”. Już chyba piąty
raz starałam się zabrać za ten rozdział i za każdym razem mi nie
szło. Nie jest to szczyt marzeń, do tego strasznie krótki,
szczególnie, że po takiej długiej przerwie... Zawsze tak jest...
Jak strasznie chcę coś napisać to nic mi nie idzie... :/ Musze
wreszcie włączyć się z powrotem do społeczności bloggera, bo
nie miałam przez dłuższy czas jakiegokolwiek dojścia do kompa, za
co bardzo przepraszam. Musze nadgonić wszelkie zaległości ;)
Postaram się by następny rozdział był bardziej obszerny i pojawił
się szybciej ;)
Ja przechodzę ostatnio jakis kryzys twórczy. Nie napisze nic ciekawego. Boje sie o Else. Wiem, że Mrok kierował jej ojcem. Krotki bo krótki, ale jakże satysfakcjonujący :)
OdpowiedzUsuńChyba nas wszystkie dotyka to samo... W każdym razie szkoła i nauka to w moim przypadku dwie rzeczy, które mają na moją wenę najważniejszy wpływ.
OdpowiedzUsuńRozdział świetny! Nieco niespójny, ale bardzo ciekawy i wciągający!
O Elsę strasznie się boję. Jej ojciec stał się strasznie brutalny, ale dobrze, że matka sióstr, Anna i Elsa się wspierają.
Rozdział niezwykły i czekam niecierpliwie na następny!!!!!
Pozdrawiam cieplutko, weny , kocyka i herbatki ♥♥♥
Świetny rozdział. Jestem strasznie ciekawa co będzie dalej. btw.
OdpowiedzUsuńJa też nie potrafię napisać rozdziału od miesiąca -,-
Wczoraj coś dołożyłam, ale niedużo -,-
Przydałyby się wakacje ...
Cieszę się, że jednak znalazłaś czas i napisałaś dla nas rozdział.
Do następnego, oby dłuższego ;)
Pozdrawiam ^^
Przepraszam, że komentuję tak późno, ale.... no.... własnie tak wyszło :<
OdpowiedzUsuńRozdział miód malina (zarówno z powodu tego jak opisałaś wszystkie sytuacje, jak ta z ojcem Elsy, bo dosłownie mną wstrząsnęła! I w znaczeniu ogólnym - miód dla oczu i wyobraźni :3). Dobrze, że Anna i Elsa chociaż się wspierają i mają kochającą matkę.
Nie umiem wykrzesać z siebie nic bardziej kreatywnego niż te słowa pochwały, bo jestem zwyczajnie padnięta, ale musiałam w końcu dodać koma i odrobić ogólnie zaległości na innych blogach...
Weny i weny ♥