sobota, 27 grudnia 2014

Prolog

  Była ciemna i głucha noc. Spałam sobie smacznie pod ciepłą pierzynką i miałam cudowny sen, jaki każda mała dziewczynka chciałaby mieć. Byłam księżniczką zamkniętą w wieży, a do okna śpiewał książę. On oczywiście mnie uwolnił i zabrał do swojego zamku, by wziąć ze mną ślub i żyć długo i szczęśliwie. Jednak nie widziałam twarzy swojego wybawcy. Miał na sobie kaptur i całą twarz przykrywał cień. Oprócz ust. Te były uśmiechnięte i wiedziałam po prostu, że wszystko jest piękne. Gdy jechaliśmy na jego śnieżnobiałym koniu, ja oczywiście otulona w jego rękach, czułam się bezpieczna. Właśnie podniosłam rękę by zdjąć jego kaptur i poznać twarz swojego wybawcy i....
  - Elsa! No wstawaj! Nie śpij! Wstawaj!!!
  - Anka, wracaj do łóżka...
  Dlaczego zawsze gdy śni mi się coś fajnego, ktoś (patrz: Anka) zawsze musi mnie obudzić...?
  - Kiedy nie mogę... - powiedziała, jednocześnie kładąc się na mnie dość mocno... Eh... - Kiedy wstaje zorza to ja też muszę... I muszę się bawić...
  - To baw się sama dobra. ..? - powiedziałam i już zamknęłam oczy, bo chciałam by sen jak najszybciej wrócił...
  - Ulepimy dziś bałwana....? - szepnęła.


  Zgodziłam się. I tak nie było już sensu, by pójść spać. Anka i tak nie da mi spać. A sen już nie wróci... Zeszłyśmy schodami do sali balowej. Tam było najfajniej i rzadko kto tam przychodził. No chyba, że był bal... Pytasz pewnie jak zbudować bałwana w sali balowej, co? Cóż... Ja nie jestem zwykłym dzieckiem... Od urodzenia potrafię posługiwać się magią śniegu i lodu. I tak właśnie stworzyłam piękny lodowy pokój, na którego podłodze ślizgałam się z siostrą jak na łyżwach. Oczywiście zbudowałyśmy pięknego bałwana, którego nazwałyśmy Olaf.


  I wszystko wyglądało pięknie.

  Ale jedna chwila zmieniła wszystko...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Snow-Falling-Effect