sobota, 14 lutego 2015

Rozdział 11 "Przeprosiny"

  Nie... To nie może być prawda... To musi być zły sen... TYLKO zły sen! Szczypałam się ciągle w rękę, ale wcale się nie budziłam... Ale to nie mogło się zdarzyć...
  Przede mną stał Jack. Stał i się nie ruszał... Zamarzł... Był cały niebieski... Cały w lodzie... Widziałam jego oczy, które były martwe... Jego twarz była cała gładka, pokryta lekko płatkami śniegu. Stała przede mną martwa bryła lodu... Ale przecież to Jack! Mój kochany Jack... Nie mogłam sobie wyobrazić jak on cierpiał... Ja... Ja nie mogłam uwierzyć w co się stało...


  - Jack... Nie zostawiaj mnie... Proszę... Ja Cię potrzebuję... - szepnęłam.
  Nic się jednak nie działo. Przytuliłam się do niego mocno i jedyne co poczułam to przenikające zimno. Jak wtedy gdy o mało nie zabiłam Ani. Jednak Jack był cały zamrożony... On już nie wróci...
Puk puk...
  "Elsa? Zbudujemy dziś bałwana?" - do drzwi dobijała się Ania.
Co jej miałam powiedzieć? Na razie chciałam jednego bałwana rozmrozić... Oj Ania... Gdybyś tylko mogła mi pomóc...
  "Ania? Co Ty tu robisz?" - to był tata.
Co on jeszcze ode mnie chciał...? Wydawało mi się, że wszystko zostało już wyjaśnione...
  "Anno wracaj do pokoju! Powinnaś już dawno spać."
  Słyszałam oddalające się kroki Ani. Oj Ania... Dostajesz za moje błędy... To jest nie fair. To ja zrobiłam błąd, to moja moc jest nieokiełznana i to wszystko moja wina. Ania nie powinna być pomiatana za moje przewinienia. Przecież dopiero jest dwudziesta, a ona ma trzynaście lat! Też ma swoje życie! Powinna robić co jej się podoba, chodzić po zamku i zwiedzać wszystkie jego zakątki. Ale tata ma swoje zasady... Dlatego razem w nocy wymykałyśmy się z pokoju, by choć trochę zaznać normalnego życia.
  "Elsa! Musimy porozmawiać..."
  Jak widać tata nie dał za wygraną... To on zawsze musi mieć ostatnie słowo. On jest królem i zawsze ma więcej praw od innych.
  "Chciałem Cię przeprosić..."
  To mnie kompletnie zbiło z tropu... On chce mnie przeprosić? Dalej się nie odzywałam, tylko mocnej przytuliłam do Jack'a. Był taki zimny...
  "Elso... Wiem, że popełniłem błąd... Nie powinienem Ci kazać wychodzić za kogoś kogo nawet nie znasz... A tym bardziej kogo nie kochasz... Przepraszam..."
  W jego głosie czuć było skruchę. Chyba rzeczywiście żałował tego co zrobił.
  "Elsa..." - słyszałam, że mocował się z klamką. Nie mógł jednak otworzyć drzwi. Całe były zamarznięte. - "Elsa... Wiem, że jesteś zła... Jednak pamiętaj, że David niczego złego nie zrobił... On zostanie tu na tydzień... Nie bądź dla niego zła... Wystarczy tylko, że z nim porozmawiasz... O nic więcej Cię nie proszę..."
  Przestał się bawić z klamką. Wiedział, że to nic nie da.
  "Elso... Wiem, że mnie słyszysz... Kocham Cię! I zawsze będę bez względu na wszystko. Czasami może jestem oschły i niemiły, ale nie daję sobie rady... Chciałbym Ci pomóc, ale nie mam pojęcia jak..." - chwilkę jeszcze został przy drzwiach, ale słyszałam jego oddalające się kroki...
  Oj tato... Ja też Cię kocham... Bardzo bym chciała byś mi pomógł... Ale sama nie wiem nawet jak... Ale nie wiem nawet jaką byłaby twoja reakcja, że w naszym zamku jest chłopak, którego kocham, ale Ty i tak nie pozwoliłbyś mi go poślubić... Brakuje mu jakiejkolwiek wyższej rangi w naszym państwie... Może jakby był bogatszy lub wyższej pozycji... Oj tato... Ja wiem, że chcesz dla mnie jak najlepiej, ale nie zrozumiesz moich problemów... I pozycja króla nie jest absolutna...


  Teraz miałam przed sobą większy problem. Co mam zrobić by jedna z ukochanych osób powróciła do życia? Czy da się cokolwiek zrobić?! Rozpłakałam się... Bałam się, że straciłam go na zawsze...
  - Jack... Proszę... Nie możesz mnie teraz zostawić... Wróć do mnie...
  Mocniej przytuliłam się do niego i jakoś ten bijący od niego chłód utulił mnie do snu...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Snow-Falling-Effect